Media podały, że przed bramą niemieckiego obozu Auschwitz, jedenaście osób rozebrało się, jedna osoba widać czująca niedosyt z tego przedsięwzięcia, zabiła jakieś zwierzę, zdaje się, że owcę i jakby tego było mało, ktoś odpalił racę.
Podobno miał to być happening. I mimo, że artykuł 73. Konstytucji każdemu zapewnia wolność twórczości artystycznej, zostali natychmiast zatrzymani przez straż muzealną i przekazani milicji obywatelskiej. Pewnie gdyby byli terrorystami i strzelali do kogo popadnie, to tak szybko by ich nie schwytano, ale tak to już jest, najłatwiej złapać kogoś, kto nie jest groźny i nie ucieka i wmówić mu, że popełnił straszliwe przestępstwo, niż ścigać złodziei, bandytów i zdrajców.
Zastępca prokuratora rejonowego, Mariusz Słomka, poinformował, że wszyscy zatrzymani trafią na 48 godzin do izby zatrzymań. Proszę, więc nie skończyło się na spisaniu danych, ale urządzono im konwejer, pewnie nie taki sam jak za Stalina, ale zawsze. Nie zdziwimy się, jeśli będą mieli pokazowy proces i jeśli nie dostaną kary śmierci to tylko dlatego, że takowej w prawie polskim nie ma. No chyba, że na tą okoliczność zostanie przywrócona.
Niedawno, Teatr Powszechny w Warszawie, wystawiał spektakl pod tytułem Klątwa. Przedstawienia oczywiście nie widzieliśmy, bo przecież nie będziemy z powodu aktoreczki odgrywającej scenę seksu oralnego i jakichś innych durnot typu wieszanie figury papieża, wybierali się do stolicy. Zauważmy, że wówczas wszyscy światli, postępowi itp. osobnicy nachwalić się nie mogli tego spektaklu. Taka np. „Iwona Kurz, historyczka kultury nowoczesnej i szefowa Instytutu Kultury Polskiej UW”, powiedziała: „Sztuka przynajmniej od czasów awangardy zostawiała sobie pole, by prowokować i pytać o to, o co w innych miejscach nie pytamy”. „Spektakl ma na celu pokazanie różnych ideologicznych postaw i oddanie głosu różnym stanowiskom” – napisał w oświadczeniu dyrektor Teatru Powszechnego Paweł Łysak.
No to owych 11 osób, też postanowiło prowokować, pytać, pokazali też różną ideologiczną postawę, odmienną od, nazwijmy to, poprawności politycznej. Dodajmy, że w telewizji, w programie Jana Pospieszalskiego, jakiś człowiek, zresztą były milicjant, opowiadał, jak jego nieletnie córki, zostały zwabione do utrzymywanego z naszych podatków teatru na spektakl, którego elementem było bieganie gołego faceta po scenie. No to oni, też się rozebrali, a skoro nie mają dostępu do sceny żadnego teatru, to wybrali inną przestrzeń, padło na miejsce przed bramą obozu Auschwitz.
Coś jednak różni obie działalności artystyczne, ów spektakl w Teatrze Powszechnym w Warszawie i happening przed bramą obozu Auschwitz. Spektakl w teatrze został zrobiony za pieniądze podatników i to niemałe, bo utrzymanie teatru kosztuje miliony, bo co drugi tam to dyrektor, a przecież nikt tam 2000 zł nie zarabia, a do tego premia, trzynastka, czternastka i pewnie wiele innych pretekstów, żeby napchać sobie kieszenie pieniędzmi. Happening przed bramą Auschwitz, jak się wydaje, został zorganizowany za prywatne pieniądze. A przynajmniej nic w telewizji nie mówili, żeby było inaczej. A przecież trzeba trochę wydać, żeby do takiego Oświęcimia dojechać, kupić racę i owcę.
Spektakl w Teatrze Powszechnym miał poparcie „całej postępowej ludzkości”, w tym niektórych partii (pamiętamy, że ci z Nowoczesnej bardzo chwalili przedstawienie i wybierali się na nie ponownie, żeby jeszcze raz zobaczyć owo imitowanie seksu oralnego, co w pewnym wieku można uznać za zrozumiałe), „wiodących” mediów, urzędników poprzebieranych za artystów itp. Obrona przedstawienia wydawała się nawet nieźle zorganizowana, dziennikarze biegali za politykami opozycji, ci chwalili przedstawienie, a telewizji relacjonowała to wszystko tak, jakby rzeczywiście działo się coś ważnego.
Happening w Auschwitz, tak przynajmniej wynika z tego, co mówili w telewizorze, był inicjatywą paru osób, które zmówiły się przez Internet i które najwyraźniej nie posiadają zaplecza politycznego, poparcia tych wszystkich polityków, którzy każdego ranka dostają wytyczne, co mają w każdej sprawie mówić, poparcia mediów, których dziennikarze gadają to samo, jak na rozkaz i urzędników poprzebieranych za artystów, którzy podobno jak źrenicy w ślepiu troszczą się o swobodę działań artystycznych, a z których nawet ci podobno tacy bezkompromisowi i najśmielsi, gdy padło słowo Auschwitz, to nie widzieli co mówić, podkulili ogony i schowali się, żeby nie podpaść i nie zostać odsuniętym od cycka z pieniędzmi podatników. Gdy przyjdzie do srania na Kościół, to można być pewnym, że wylezą i będą srać na wyścigi, żeby zasłużyć na forsę.
W 1944 roku, wraz z zainstalowaniem władzy komunistycznej w Polsce, kontrolę nad kulturą przejęli komuniści i tak już zostało, co widać na każdym kroku. A ta czerwona mafia każdą działalność artystyczną (nie oceniamy w tej chwili poziomu tego happeningu i czy miejsce zostało wybrane fortunnie, bo to nie jest tematem artykułu) niezależną od siebie będzie albo zamilczała na śmierć, albo, jak w tym wypadku, bezwzględnie zwalczała.
A co do zabicia owcy, czy tam czegoś. Codziennie w Polsce zabija się mnóstwo zwierząt i jakoś nikt z tego powodu nie jest karany. Rozumiemy, że cielaczków w ogóle nie boli jak je zabijają, bo taki sposób zabijania zatwierdził jakiś urzędnik, a tą owcę straszliwie, bo tak uznał inny urzędnik.
Bardzo oburzona postępowaniem grupki osób, które rozebrały się przy bramie obozu, była dyrekcja Muzeum Auschwitz-Birkenau. W oświadczeniu dyrekcja podkreśliła, że wykorzystywanie symboliki Auschwitz do jakichkolwiek manifestacji lub happeningów jest rzeczą karygodną i oburzającą, ponieważ godzi w pamięć jego ofiar. Ta sama dyrekcja jakoś nie widzi nic oburzającego w tym, że dzięki temu, iż Niemcy założyli obóz i mordowali, torturowali, męczyli na tysiąc sposobów ludzi, oni teraz, każdego miesiąca, mają godziwą pensję, zupełniej jak założyciel i komendant obozu obersturmbannführer Rudolf Hoess. Skoro im tak bardzo na sercu leży pamięć ofiar, to może przestaliby brać pensje i pracowaliby społecznie. Albo przynajmniej zrzekliby się raz na rok jednej pensji. Albo chociaż „przepracowaliby” za darmo choć jeden dzień w roku. Ale tego poświęcenia nie należy się spodziewać. Najważniejsza jest kasa i ideologicznie słuszna postawa.
Na zakończenie.
Protestujemy przeciwko odbieraniu społeczeństwu pieniędzy, aby poprzez działania kulturalne społeczeństwo tresować.
Protestujemy przeciwko łamaniu 73. artykułu Konstytucji, który każdemu zapewnia wolność twórczości artystycznej.
Sprzeciwiamy się cenzurze w sztuce.
Sprzeciwiamy się działaniom dyrekcji Muzeum Auschwitz-Birkenau, która, łamiąc polską Konstytucję, wprowadza swoje prawa na terenie obozu, zupełnie jak w pierwszej połowie lat czterdziestych obersturmbannführer Rudolf Hoss.
Posprzeciwialiśmy się, poprotestowaliśmy, czarno na białym wykazaliśmy, kto ma rację, ale tak to już jest, że słuszności jest po stronie tych, którzy mają siłę, a siła jest po stronie urzędników poprzebieranych za sędziów, prokuratorów, policjantów, muzealników itp.
Sztuka Alternatywna
Niech żyje cenzura, akryl, papier.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz