środa, 27 grudnia 2017

O wyprawie 2018



W 2018 roku mamy zamiar podjąć wyprawę dookoła Polski, pewnie gdzieś tak w miesiącach letnich, gdy organizm potrzebuje mniej kalorii, aby przeżyć. Nie ma to być wyprawa dadaistyczna, której celem byłoby zanudzenia przechodniów durnowatymi wierszami, eksponowanie genitaliów, czy pomalowanie jakiejś krowy na różowo ku przerażeniu właściciela tejże krowy i jej samej. Ale taka, której celem będzie namalowanie jak największej ilości przyzwoitej jakości obrazów i przetrwanie. Tak, właśnie przetrwanie. Artysta bowiem w Polsce cięgle zmaga się z problemem jak przetrwać. W przeciwieństwie do urzędników przebranych za artystów, którzy co miesiąc niezależnie czy siedzą czy leżą, otrzymuje pensje, którzy jak chcą gdzieś jechać, to dostają forsą pod jakimś pretekstem, że tam wystawa, festiwal, czy tam coś jeszcze.

Nie tylko więc z powodu planowanej podróży staramy się poznawać techniki przetrwania stosowane przez bezdomnych, sposoby wyłudzania żywności, żebrania, uczymy się rozpoznawać dziko rosnące rośliny jadalne i ile takiego winniczka trzeba piec, żeby po jego zjedzeniu prozaicznej sraczki nie dostać. Podczas wyprawy dopuszczamy nawet możliwość drobnych kradzieży, choćby na ogródkach działkowych, ale zastrzegamy, że zawsze tam właściciel przywłaszczonego przez nas pomidora czy tam czegoś, znajdzie jedną z naszych prac, żeby coś miał w zamian.

I już dziś, żeby nagle w czerwcu czy lipcu nie zaskoczyły nas pustki w kieszeni, zaczęliśmy odkładać fundusze do skarbonki!

Ustaliliśmy, że są cztery sposoby odbycia takiej podróży. Pierwszy to wędrówka piesza. Jest to najtańszy sposób, ale też nie należy spodziewać się wielu prac, a te które powstaną, będą na papierze. No i trzeba to wszystko dźwigać na grzbiecie niczym osioł, a farby i cała reszta bagaży będzie trochę ważyła. Drugi, to jazda rowerem. To też tani sposób podróżowania, ale też umożliwia prace raczej tylko na papierze. Ale za to nie wszystko trzeba dźwigać, a jazda z wiatrem nie kosztuje wielu sił. Gorzej, że w nocy taki rower miejscowi mogą ukraść, a jak się lekkomyślnie przykuje łańcuchem do ramy za nogę to i nogę można stracić. Jest to więc sposób podróżowania dość niebezpieczny. Trzeci, to podróż samochodem. Automobile jednak kosztują ogromne sumy i pewnie takiej nie uda się zgromadzić. Do tego dochodzą koszty paliwa! Ale za to można by malować na płótnach i w sporej ilości! Czwarta, optymalna, to podróż autobusem przegubowym. W jednej części pojazdu byłaby galeria, a w drugie część mieszkalna. Ale taki autobus kosztuje krocie, a do tego pali jak smok, a do tego, nikt z nas nie ma prawa jazdy na autobus. Trzeba by więc zatrudnić kierowcę, oczywiście niepijącego. Gdzie takiego znaleźć?

Ale biorąc pod uwagę to, że jak dotąd udało się zgromadzić 62,32 zł, to najbardziej prawdopodobna wydaje się wędrówka piesza i to tylko trochę dalej niż do najbliższej wioski.

I mimo wszytko zapraszamy dziewczyny do wzięcia udziału w tej wyprawie, ale takie, którym nie straszne zimno, głód, noc na przystanku autobusowym, albo gdzieś w rowie, takie które chętnie będą pełniły rolę modelek, kucharek, uroczych dyskutantek podczas rozmów o sztuce, które, no niestety, będą dźwigały swój plecak, ale też, będą, podczas uczt, pełniły rolę księżniczek, nawet jeśli ta uczta będzie składała się z wyłudzonego chleba sprzed tygodnia i ukradzionej cebuli, a więc muszą to być dziewczyny bardzo, bardzo wyjątkowe. A takie rzadko występują przyrodzie. Ale może się znajdzie, choć jedna.



Ludzik

Ludzik




Salus rei publicae suprema lex (esto), co się tłumaczy, dobro rzeczypospolitej (niech będzie) najwyższym prawem, akryl, tektura.


 Nie interesuje się, akryl, tektura,

 Nie bądź banalny, akryl, tektura


Make tea not art

Edward Dwurnik, o ile dobrze pamiętamy, w programie pokazanym w telewizorze, mówił, że wszyscy polscy artyści, ci tacy niby lepsi, zganiają od kogoś z Zachodu i może wymienić kto od kogo. A jeśli nie powiedział dokładnie tak, to mniej więcej tak. Swoją drogą pewnie wie co mówi, w końcu sam mocno inspiruje się Nikiforem Krynickim.
No to bardzo proszę. Najpierw hipisi czy jakieś takie ludki bełkotali, o miłości i wojnie, później The Krasnals stworzyli dzieło „MAKE LOVE NOT ART, później na stronie fejsbukowej osoby, która nas krytykowała, zauważyliśmy zdjęcie, a na tym zdjęciu napis o ile dobrze pamiętamy „MAKE TEA NOT WAR”, a w końcu my namalowaliśmy obraz „MAKE TEA NOT ART. Książki mają swoje losy, mawiali starożytni mądrale, obrazy też.
A swoją drogą, czy nie lepiej wieść sobie spokojny żywot, składający się z jedzenie, trawienia i wydalania niż się męczyć, z tym czy tamtym?



 Make tea not art, papier, akryl, 100x70.