Skoro już po wakacjach, po sezonie urlopowym, po upałach, wracamy do
cyklu, skąd artysta ma mieć (brać) pieniądze. Już nawet nie na jedzenie,
ale chociaż na farby i papier do malowania.
Jakiś czas temu
wysłaliśmy propozycje do podobno największego domu aukcyjnego w Polsce,
czy nie chciałby wystawić na aukcję naszego obrazu, ale otrzymaliśmy
odpowiedź odmowną, że obraz nie ma potencjału czy tam czegoś. Wysłaliśmy
też pytanie do Muzeum Narodowego w Warszawie, gdzie wszyscy zachwycają
się dziełkiem, na którym baba wtyka sobie do gęby banana, czy by nie
chcieli kupić obrazu, na którym baba wtyka se banana do gardła.
Niestety, Muzeum nie chciało kupić naszej pracy. Jeszcze gorzej wypadła
próba sprzedaży kolażu Muzeum Auschwitz-Birkenau. Nawet odpowiedzi nie
dostaliśmy.
To może trzeba inaczej? Niedawno w telewizji pokazali
film pt. „Chińskie van Goghi”. Opowiada o tym, jak Chińczycy mieszkający
w Dafen, produkują milionami kopie obrazów znanych mistrzów i nie
tylko. Taka jedna pracownia, wyprodukowała 300 000 kopii obrazów Van
Gogha! Chyba, że coś pomyliliśmy. Skromniejsze są dokonania głównego
bohatera filmu – Xiaoyong Zhao, w którego pracowni powstało ok. 100 000
kopii dzieł genialnego Holendra. Na filmie, przez chwilkę pokazali, jak
maluje kopię autoportretu van Gogha. No to my też namalowaliśmy kopię
autoportretu Van Gogha. Wystawiliśmy na allegro, zobaczymy czy się
sprzeda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz