Piszą o nas w Kandzie. 26 października 2019 r., polonijny tygodnik "Goniec", wydawany w Toronto, zamieścił artykuł, w którym jest wspomniana Sztuka Alternatywna.
O lewactwie i sztuce
Nie od dziś wiadomo, że sztuka w Polsce, ta finansowana przez
podatników, jest kontrolowana niemal całkowicie przez lewactwo. Nie chce
mi się szukać lepszego słowa. W każdym bądź razie przez osobników albo
głupich, albo łajdaków (czyli takich, którzy głupi nie są, ale świadomie
propagują ideologię lewacką), którzy są, czy też czują się, członkami
frontu ideologicznego, którego zadaniem jest tresowanie Bogu ducha
winnych Polaków, żeby zachwycali się, już nie ZSRS, komunizmem, Leninem
czy Gierkiem, jak za komuny, ale tymi durnotami, które są przeszczepiane
nad Wisłę, tym razem z Zachodu, czyli feminizmem, gender, zboczeńcami,
ekologizmem, miłowali Unię Europejską, a nienawidzili Polski, Kościoła,
tradycji patriotycznej itd. I chodzi tutaj o osobników, którzy opanowali
uczelnie, urzędy „zajmujące się” sztuką, instytucję, muzea, galerie,
czasopisma, portale internetowe itd. itd. Trudno wskazać miejsce, gdzie
ich nie ma.
Kadry decydują o wszystkim – mawiał towarzysz Lenin. I skoro takie
kadry rządzą sztuką w Polsce, to nic dziwnego, że jest ona taka, jaka
jest, czyli bardzo często tubą propagandową lewactwa. Dlatego mamy, albo
ideologiczne durnoty, albo, w najlepszym razie, ma być kolorowo i o
niczym. Oczywiście, są wyjątki, choćby The Krasnals czy Sztuka
Alternatywna. Ale po pierwsze, te wyjątki tylko potwierdzają regułę, a
po drugie, obie grupy zdaje się, że tworzą za swoje pieniądze.
Nie napisałbym tego tekstu, ale niestety, w mediach społecznościowych
natknąłem się na tekst zamieszczony przez Jana Bodakowskiego. Opisał w
nim (i nie oszczędzając czytelników wrzucił filmik!), durnotę mającą
miejsce w Zachęcie. Nie będę tego czegoś omawiał, napiszę tylko, że ci
tzw. artyści, to chyba obejrzeli film porno i też tak chcieli, ale
okazało się, że mieli zbyt niskie kwalifikacje, żeby zaistnieć w branży
erotycznej, wobec tego wymyślili sobie, że będą zajmować się sztuką. Nie
byłoby w tym nic złego, gdyby te swoje brewerie wyczyniali za swoje
pieniądze, a nie za nasze i u siebie w domu, albo motelu, a nie w
instytucji, która jest utrzymywana przez podatników. Gdybym zapytał
władze Zachęty, czy mógłbym zorganizować happening, to wiadomo, że by
się nie zgodzili, no bo jak to tak? Tylko odpowiedzialni towarzysze mogą
działać w aparacie propagandowym. Co by to było, gdyby lud zobaczył coś
ideologicznie niepoprawnego? Cała robota na nic. Ale, jeśli chcecie, to
próbujcie, zobaczymy czy dostaniecie w ogóle odpowiedź.
Skoro sztuka w Polsce jest nafaszerowana ludźmi głupimi, lewakami,
niczym cielsko syfilityka bakteriami krętka bladego, to dobrze byłoby,
choćby w trosce o poziom sztuki w Polsce, skierować ich do innych
odpowiedzialnych zadań, np. do pracy na poczcie, na kasie w
supermarkecie, albo na zmywak w Anglii. Jak to zrobić?
Przede wszystkim należałoby skończyć z finansowaniem sztuki, kultury,
jak zwał, tak zwał przez władzę, państwo, samorządy, spółki skarbu
państwa, w sposób bezpośredni i pośredni np. przez stowarzyszenia,
fundacje, czy firmy. Już słyszę te jęki, że tak nie można, że to oznacza
upadek sztuki, że artyści nie będą mieli pieniędzy itd. A tak naprawdę
chodzi o to, że straciłoby stołki wielu leni, którzy nigdy w życiu
uczciwie nie pracowali. Sztuce nic złego by się nie stało. Taki Vincent
van Gogh był finansowany z prywatnych pieniędzy, czyli swojego brata.
Claude Monet i inni impresjoniści, mieli marszanda. Pablo Picasso
potrafił sam się utrzymać. A tworzyli dzieła, które znaczą więcej dla
sztuki światowej, niż wszystkie lewackie dziełka razem wzięte. Jeśli to
nie przekonuje, to przypomnijmy sobie, że za komuny, gdy państwo
zajmowało się produkcją, dystrybucją i handlem, to sporo produktów było
na kartki, a w sklepach pusto. A teraz, gdy produkcją i handlem zajmuje
się „inicjatywa prywatna”, to mimo różnych szykan urzędników i
obkładania wszystkiego i wszystkich podatkami przez państwo, to półki
uginają się od produktów.
Ale tak to jest, że jak jeden zabroni, to drugi pozwoli. Nie od dziś
wiadomo, że sposobem prowadzenia wojny między państwami, jest wojna na
poziomie, powiedzmy, stosowania przemocy psychicznej, narzucenia przez
jedno państwo, swojej woli społeczeństwu drugiego państwa, poprzez
media, propagandę itd. Wobec tego należałoby zakazać, pod srogimi
karami, finansowania sztuki w Polsce z zagranicy przez rządy, miasta,
organizacje, fundacje, stowarzyszenia czy firmy. Już słyszę ten kwik,
jakie to zagrożenie dla demokracji, wolność, kultury i tak dalej. Ale to
normalne, że świnie kwiczą, jak im się koryto zabiera i nie należy się
tym przejmować.
Jednak i to nie wystarczy. Należałoby jeszcze zlikwidować jak
najwięcej stoków dla tych różnych osobników zarządzających sztuką, od
ministerstwa, poprzez wydziały kultury w województwach, miastach, po
państwowe galerie itd. I to samo uczynić z instytucjami, które to niby
mają zajmować się sztuką. Nie są potrzebne. A w tych, które zostałyby,
czyli bardzo niewielu, należałoby wprowadzić kadencyjność. Jak?
Normalnie. Ustalić jakiś minimum, które musi spełnić kandydat. Ale nie
takie, które spowoduje, że może wygrać tylko jeden, ustalony wcześniej
kandydat do koryta. I jeszcze to ważne, że wymogiem nie może być
doświadczenie w branży, bo co to za doświadczenie, zajmować się
propagandą lewacką? I spośród tych, którzy byliby chętni do objęcia
stanowiska, raz na pół roku, czy raz na rok losowałoby się tego, który
to stanowisko obejmie. Po pół roku, czy roku, osobnik traciłby stołek,
ale mógłby ubiegać się o niego ponownie, w kolejnym losowaniu. Przy czym
fałszowanie czy próby fałszowania losowania, byłyby zagrożone srogą
karą, zupełnie jak wyłudzanie vatu.
Pomysł chyba nie jest zły, ale wiadomo, że rząd tego nie zrobi, wobec
tego społeczeństwo polskie jest i będzie tresowane przez lewaków. Aż do
skutku. Niestety.
Michał Pluta
https://www.goniec.net/2019/10/26/pluta-o-lewactwie-i-sztuce/?fbclid=IwAR2ciu0YftV7ogh90ZbFCJBFWPSBnaDPc7yMJAHnnz-SSRcU_OIhQayQNe0