czwartek, 15 marca 2018

Żółw


W czasie II wojny światowej Polacy malowali na murach, i nie tylko murach, żółwie. Chodziło o to, żeby opierdalać się w fabrykach, bo produkcja tychże fabryk bezpośrednio czy pośrednio wspierała III Rzeszę. W czasach stalinowskich Urząd Bezpieczeństwa meldował o namalowanych czy narysowanych tu i ówdzie żółwiach.
 
Teraz takie działania uczenie nazywa się oporem społecznym.

Od dobrych paru lat w tej naszej biednej Polsce propagowane jest sranie na Polskę, szczanie na Kościół, rzyganie na tzw. wartości tradycyjne, a jednocześnie zaciekle propagowane są różne idiotyzmy, feminizm, gender, zboczenia, wpajana jest wiara w etatyzm gospodarczy, urzędników, Unię Europejską itd. Wtłoczenie tych durnot Polakom do łepetyn ma pewnie przekształcić ich w nowego człowieka, tym razem nie sowieckiego, ale człowieka europejskiego, czyli pozbawioną rozumu istotę, pozornie wolną, wytresowaną nie gorzej niż pies Pawłowa, która na przemian jest albo klientem albo tanią siłą roboczą, czyli albo zapierdala albo żre.

Kiedyś zabrakło zaledwie kilku lat, aby przeczekać Katarzynę II i może historia potoczyłby się inaczej, może nie byłoby II i III rozbioru a Rzeczpospolita jako całkiem spore państwo doczekałaby korzystniej koniunktury politycznej. Może tym razem uda się przeczekać to szaleństwo zanim zostaną nad Wisłą wprowadzone nieodwracalne dla społeczeństwa i państwa zmiany.

Nasza działalność jest właśnie czymś w rodzaju oporu społecznego. Namawiamy, aby przeciwstawiać się „rewolucji kulturowej”. A przynajmniej, do kurwy nędzy, w tym nie uczestniczyć.

Dlatego nie ma znaczenia jakość naszych obrazów, czy to dobre malarstwo czy złe, sztuka czy nie sztuka, podoba się czy nie itd. Istotne, że „treść” obrazów jest niezgodna z obowiązującymi w przestrzeni publicznej durnotami.




Żółw, akryl, tektura, 46,5x51,5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz