Na tzw. imprezie artystycznej,
wydarzeniu artystycznym, festiwalu sztuki, diabli wiedzą jak takie coś w
obecnej nowomowie się nazywa, w każdym bądź razie organizatorzy mówią na to
Survival i w każdym bądź razie to, to odbywało we Wrocławiu jakoś w lecie 2016
r., wystąpiła grupa Luksus, czyli paru niemłodych już pracowników miejscowej
ASP.
Powydurniali się, powydurniali, że to niby Polskę podnoszą (Gierek
budował, a oni, dla odmiany – podnoszą, taka heca, widać czym skorupka za młodu
nasiąknie tym na starość trąci) co chyba nazywa się happeningiem i w sumie to
wydurnianie się nie byłoby warte najmniejszej nawet uwagi, gdyby nie to, że
dziadki i jedna babka, nie wiem czy wszyscy, ale zaryzykuję, że tak,
utrzymywani z naszych podatków wydurniali się mając biało-czerwone opaski na
rękawach.
Ciekaw jestem, czy wydurnialiby się mając na tych swoich koszulach
czy swetrach flagę innego państwa, np. Izraela. I nawet nie napisze, że ciekawe ile to ich wydurnianie
nas kosztowało i ile z tego trafiło do kieszonek dziadów i jednej babki, bo już
mi się nie chce. W każdym bądź razie, ile by nie kosztowało, to na pewno było
to wydarzenie ideologicznie słuszne, jak to zwykle we Wrocławiu.
Zesrałem się. Dalej jest to głupie, ale chociaż odważne, papier, akryl.
Nasze projekty obrazów, które chcieliśmy wysłać na ten cały Survival, wtedy, gdy ta grupa Luksus wygłupiała się z biało-czerwonymi opaskami na rękawach. Ale trzeba było podać sporo swoich danych, więc zrezygnowaliśmy. Wystawa była w jakimś byłym zakładzie pracy. Oczywiście, głupkowata inteligencja pracująca myśli, że robotnik jest bardzo szczęśliwy, zupełnie, jak za Stalina, że może pracować całe życie przy tokarce. I to było widać w reportażu poświęconym tamtej edycji Survivalu. Jak to wyglądało w rzeczywistości, tego dokładnie nie wiadomo, ale pewnie podobnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz