Lepsza wódka
niż taka wolność
Sztuka w Polsce, zdawać by się mogło,
ma się dobrze. Jest minister kultury, ministerstwo z niemałym budżetem, w
każdym mieście i miasteczku są urzędnicy zajmujący się kulturą, są dotacje,
jest mnóstwo artystów, a wydarzeń artystycznych jest tak wiele, że nie sposób tego
zliczyć. Ale tak naprawdę sztuka, w tej naszej biednej Polsce, zbyt często jest
albo lewacką propagandą, albo ma być ładna, barwna, żeby podobała się nawet
najmniej skomplikowanym osobnikom. Z dwojga złego, wolę to drugie.
Inaczej przedstawia się działalność
Sztuki Alternatywnej - grupy skupiającej anonimowych artystów. Niezależnie od
poziomu tworzonych przez nich obrazów, można powiedzieć, że realizują, wcale
nie nowy postulat, że w malarstwie powinno o coś chodzić, inaczej staje się
tylko kolorową ozdobą na ścianę. Najnowsza wystawa grupy, Lepsza wódka niż taka wolność, której wernisaż odbył się 11
sierpnia 2019 r. w Bierutowie, zwraca uwagę, na bardzo aktualny problem w
naszych czasach – braku wolności.
Trzeba pokreślić, że prezentacja
obrazów odbyła się w niezwykłym miejscu - budynku, który powstał przed I wojną
światową, jako stajnia dla koni niemieckich dragonów. Za Gomułki tuczono w nim świnie,
a za Gierka funkcjonowała filia Jelczańskich Zakładów Samochodowych i pracowali
ludzie, produkując elementy z tworzyw sztucznych. Przez ostatnie lata gmaszysko
stało puste. Niedawno zostało podpalone i częściowo zawaliło się. Obecnie jest
ruiną, w której przebywanie raczej nie jest bezpieczne. Dodajmy, że właściciel
terenu o wystawie nie został poinformowany.
Wybór takiej przestrzeni nie był fanaberią malarzy, ale konsekwencją i
realizacją idei grupy. Dzięki urządzeniu ekspozycji w budynku nie należącym do
władz, ani organizacji utrzymywanej przez władzę, bez wiedzy właściciela
obiektu, uniknęli czyjejkolwiek kontroli, niejednokrotnie upokarzający próśb o
zgodę na to czy na tamto, ingerencji, cenzury i ujawniania się. Wspomnijmy, że uważają, że sztuka w
Polsce jest karykaturą sztuki dlatego, iż jest zarządzana przez urzędników i tworzona
przez urzędników poprzebieranych za artystów. Trudno się nie zgodzić.
Na wystawie zaprezentowano szesnaście
obrazów. (Graffiti na murach nie zostały wykonane przez Sztukę Alternatywną,
najwyraźniej w dawnej stajni pojawiają się i inni twórcy.) I osoby, które mają rzadko
kontakt ze sztuką, mogą być zaskoczone. Nie są to bowiem ani pejzaże, ani
portrety, ani nawet abstrakcje, ale bardzo często litery, słowa, hasła, a nawet
napisany farbą wiersz. Dowiedziałem się, że wybór prac został ściśle
podporządkowany tematowi. Nie jest to przypadkiem. Malarze kpią z wydarzeń artystycznych, na których prezentowane realizacje nie mają nic
wspólnego z ambitnymi tytułami.
Jak wspomniałem, wystawa zwraca uwagę
na jeden z podstawowych problemów współczesnej cywilizacji, braku wolności,
ograniczania tej wartości, czy istnienia pozornej wolności. Mówią o tym napisy
umieszczone na obrazach: Gdzie ta
wolność, bo kurwa nie widzę, Zakaz myślenia, Na terenie całego kraju
obowiązuje całkowity zakaz myślenia, Jesteś
produktem, Już nigdy nie będę myślał, Lepsza
śmierć niż taka wolność, Nadmiar
wolności nie powoduje sraczki, Nie bądź jak pies Pawłowa, Tylko cham jest szczery, Tylko gówno jest prawdziwe, W Auschwitz też
obowiązywało prawo, a wiersz, w którym pojawia się psychiatra i pacjent, kończy
się słowami: Rację ma ten, kto wypełnia
druczek. Na jednym z dzieł zostały namalowane trzy puszki, ustawione na
sobie. Na dole znajduje się Cyklon B, w środku - karma dla psów, a na górze - coca-cola.
Jak to zinterpretować? Zapewne chodzi o metody inżynierii społecznej,
kształtowania społeczeństw itd. Najbardziej brutalne przez mordowanie, bardziej
subtelne przez wykreowanie, jako atrakcyjnego, określonego stylu życia, którego
konsekwencją jest przyjcie pewnych wartości, oraz jeszcze bardzie subtelne,
poprzez nasuwanie skojarzeń z jakimś produktem, systemem, państwem, w tym
wypadku pozytywnych. Dzieła te można uznać za przekonującą diagnozę sytuacji, w
jakiej znalazł się dzisiejszy świat.
Nie jest to obowiązkiem artystów, ale
zapytajmy, czy Sztuka Alternatywna proponuje program pozytywny? Jest z tym znacznie
gorzej. Obrazy z napisem Władza na nas
sra, szczyj na władze, czy hasłem
Rozpierdalać, są niewątpliwie wezwaniami
do stawiania oporu, ale nie wskazują, jak ma powstać system, w którym wolność
będzie szanowana. Jeszcze bardziej jest to widoczne w pracach Zakaz myślenia, na który składa się kilka
napisów wykonanych techniką szablonu, w
tym jeden namalowany, najpewniej jako akt sprzeciwu, „do góry nogami” oraz Już nigdy
nie będę myślał. Dzieło przypomina
tekst pisany wielokrotnie przez ucznia za karę. Zauważmy jednak, że w każdym
wersie jedna litera lub cyfra została „przekręcona”, co też trzeba uznać za
sposób zamanifestowania niesubordynacji.
Zatrzymajmy się na chwilę przy jedynym
zaprezentowanym na wystawie akcie. Jednocześnie jest to jedyne dziełko, na
którym została przedstawiona postać. Dziewczyna jest niewątpliwie prostytutką. Na
obrazie jest napis, szczegółowo informujący w jakie dni tygodnia i w jakich
godzinach uprawia seks. Można przyjąć, że praca ta nie znalazła się tu
przypadkowo. Ale też jej znaczenie dla myśli wiodącej wystawy, nie jest łatwe w
interpretacji. Zauważmy, że prostytucja w Polsce nie jest opodatkowana i
kontrolowana przez władzę. Ale też często wiąże się z patologiami czy
przestępczością. Zaryzykuję przypuszczenie, że artyści uważają, że współczesny
świat jest przeżarty przez różne ograniczenia, zakazy, nakazy, które sprawiają,
że wolność jest pozorna. Ale wcale nie znajdzie się więcej wolności
funkcjonując na marginesie, w szarej strefie, podziemiu. Jest to bardzo
pesymistyczna konstatacja.
Poważną wadą wystawy jest organizacyjna
„partyzantka”. Część budynku jest zwalona, walał się gruz, jakieś rupiecia,
tynk, który opadł z sufitów i ścina, resztki produkowanych tu kiedyś
przedmiotów. A do tego namalowane na papiarze obrazy zostały przyczepione do
tektur klamerkami, takimi do wieszania prania. Te „konstrukcje” nie okazały się
stabilne, parę obrazów już na wernisażu przewróciło się i było przenoszonych w
inne miejsca. Można to wybaczyć tylko biorąc pod uwagę przesłanie tej imprezy,
to, że budynek jest zawalającą się ruiną, w której przebywanie nie jest
bezpieczne, oraz to, że właściciel terenu nie został w całą sprawę
wtajemniczony. I pytanie na koniec, czy warto odwiedzić wystawę? Byłem,
zobaczyłem, nic na głowę mi nie spadło i nie żałuję.
Michał Pluta
https://www.goniec.net/2019/08/23/lepsza-wodka-niz-taka-wolnosc/?fbclid=IwAR3ixHAHJGXRHbSuWNZLSOwLTEiLsiD2XhB5BKkYNhFohv_y2FsdVpBN2m4